Czy polskie testowanie potrzebuje promowania?

Czy polskie testowanie potrzebuje promowania?
W Polsce dzieje się naprawdę dużo ciekawych rzeczy, którymi moglibyśmy się chwalić, a które rzadko kiedy trafiają do świadomości testerów na świecie. Budowanie tej świadomości może mieć swoje przełożenie na sytuację zarówno pojedynczych osób, jak i całej gospodarki.
 

Inspiracją do tego tekstu jest prezentacja Michała Stryjaka, który przy okazji opowiadania o swojej drodze na najważniejsze testerskie konferencje na świecie poruszył ważny temat świadomości świata odnośnie tego, co dzieje się w testerskiej Polsce. I nie jest to konstatacja pozytywna. Michał mówi, że jego rozmówcy ze świata albo nie wiedzą o Polsce nic, albo traktują nas jak fabrycznych wyrobników tworzących i wykonujących testy. Jest tanio i odtwórczo. Znają jedną rzecz z Polski - TestingCup (od 16:40).

 

 

Niestety moje doświadczenia są podobne, a świadomość zagranicy rośnie dopiero wtedy, kiedy pojawiają się ich przedstawiciele w Polsce. Wielu gości, jakich udało się nam zaprosić do kraju: James Lyndsay, Paul Gerard, David Burns czy Janet Gregory, sceptycznie wypowiadało się o naszych umiejętnościach testerskich, aż nie przeprowadzili z Polakami warsztatów czy też dłuższej rozmowy. Nagle okazywało się, że nasza świadomość testowania i jakości jest powyżej średniej europejskiej. Nie mieli oni wiedzy, jak wiele się w Polsce dzieje i że często w naszych działaniach wchodzimy głęboko w obszar innowacyjności. Może nie jesteśmy elitą, ale na pewno mamy aspiracje i dążymy do usprawnień.

Przykłady można mnożyć:

  • roboty testowe tworzone przez polskie firmy
  • pisane samodzielnie narzędzia wspierające testowanie, jak opisany na naszych łamach framework do Selenium
  • narzędzia darmowej edukacji testerskiej jak np. Mr Buggy (część z nich dostępna po angielsku)
  • wiele innych narzędzi, często udostępnianych za darmo również do użytku komercyjnego
  • polskie blogi o testowaniu częściej pisane po angielsku niż po polsku
  • TestingCup, który jest ewenementem testerskim jeśli chodzi o skalę
  • działania projektowe i unikalne doświadczenia w testowaniu sprzętu AGD, kodeków dźwięku, rakiet wojskowych i wielu innych (czego się w Polsce nie testuje!)
  • wdrażanie własnych metod zarządzania projektami i modyfikowanie Agile'a do kontekstu organizacji
  • nowe i nowatorskie podejścia do szkoleń testerskich
  • silne społeczności testerskie, których aktywność sięga daleko poza to, co znamy z krajów naszego regionu
  • nasi programiści, po których sięgają największe zagraniczne firmy i które przy okazji dostrzegają wartość polskich testerów
  • itd.

 

Aby świat dowiedział się o tym, co dzieje się w Polsce, musimy jednak mocniej powalczyć. Coraz więcej Polaków musi jechać za granicę i opowiadać o testowaniu, coraz więcej gości z zagranicy musi do nas przyjechać i zobaczyć to na własne oczy. Michał Stryjak jest jedną z pierwszych osób pokazujących na zagranicznych konferencjach "jak to się robi w Polsce", ale muszą być kolejni. Musi też odbywać się więcej wydarzeń twórczych i kreatywnych, nie tylko stricte związanych z testowaniem funkcjonalnym, ale wkraczającym na obszar charakterystyk jakościowych. Wiele dzieje się już w UX, ale bardzo niewiele w obszarze testów wydajności. Jesteśmy silni w automatyzacji, ale bardziej dla rozwiązań webowych niż w testowaniu wirtualnej rzeczywistości czy IoT. Impulsy do działania muszą być oddolne, ale działania muszą być już bardziej scentralizowane.

Ciężar promowania nie spoczywa tylko na indywidualnych osobach, ale również na instytucjach. Z naszej inicjatywy udało się zainteresować PARP kwestią promowania polskiego testowania, ale wydaje się, że musimy zrobić więcej. Szczególnie powołane do tego Stowarzyszenie Jakości Systemów Informatycznych powinno czasami zrzucić ograniczenia związane z działalnością w ISTQB i otworzyć się na innowacje i popularyzowanie polskiego testowania. Choć silnie wspierają lokalne działania, to ich zasięg kończy się na granicach kraju. Trzeba jednak docenić, że to i tak więcej niż Polskie Towarzystwo Informatyczne, które pomija testowanie w swoich działaniach albo co gorsza odnosi się do niego z niewielkim szacunkiem. Powiązani z PTI profesorowie i naukowcy zdają się nie dostrzegać wartości testowania, a ich wpływ na kolejne ekipy rządzące krajem przekłada się również na niewielkie wsparcie państwa w eksploracji tego tematu i zrobienia z niego usługi eksportowej.

Promowanie testowania to z jednej strony promocja Polski jako miejsca, w które warto zainwestować, ale również promocja pojedynczych osób. Od tych anonimowych testerów po rozpoznawalnych ekspertów. To oni na arenie międzynarodowej mogą stać się twarzami polskiego testowania. Wzorem może być Alex Rotaru, który jest chodzącą reklamą i ambasadorem rumuńskiego testowania. Jestem pewny, że jego działania i wystąpienia przyczyniły się do tego, że więcej firm zainwestowało na tamtym rynku i więcej testerów znalazło pracę.

Czas również, abyśmy przestawili się z myślenia o sprzedaży roboczogodzin, na myślenie w kategorii sprzedaży wiedzy, technologii i innowacyjnych rozwiązań. Głęboko wierzę, że mamy ku temu predyspozycje, a możliwości musimy sobie wypracować sami.

 

Radek Smilgin

 

 

To powinno Cię zainteresować