Ponieważ problem dotyczył wielu aspektów naszego życia, był on odczuwalny.
- Nie można było wyszukać w Google'u dlaczego rozwiązania Google nie działają (to akurat żart, bo wyszukiwarka ciągle działała).
- Dzieciaki zostały wyrzucone ze swoich zdalnych lekcji na Google Meet.
- Przestał działać YouTube.
- Google Drive i dostępny tam pakiet narzędzi do edycji dokumentów zniknął, co mogło wprowadzić zaburzenia w działalności firm.
- Nie było dostępu do poczty Gmail.
- Przestały działać urządzenia domowe sterowane przez Google Home.
- I pewnie wiele więcej.
Patrząc na czas trwania awarii nie był to znaczący problem. Usługi zniknęły na około godzinę.
Dopiero liczba usług z problemem i liczba użytkowników tychże serwisów, sięgająca miliardów na cały świecie, pokazuje skalę oddziaływania awarii.
Gdzie:
Największym problemem jaki się pojawił to zapewne to, że Google przecież zawsze był. Produkty marki uchodzą za bardzo stabilne i kiedy zaglądamy do sieci, jest oczywiste, że działają. MTBF, czyli średni czas między awariami jest w Google'u na bardzo wysokim poziomie, co przekłada się na poziom niezawodności serwisów. Często używamy ich przez cały dzień puszczając muzykę czy też pracując z dokumentami. Dlatego też awaria na taką skalę mogła być szokiem. Część osób i firm dopiero teraz uświadamia sobie swój poziom uzależnienia od rozwiązań Google'a. Brak ich dostępności to zaburzenie w pracy i w codziennym życiu.
Czekamy na więcej szczegółów, by przeanalizować źródła problemu.