Misja na Marsa przebiega praktycznie bez zakłóceń. Kolejne kamienie milowe oznaczane są jako „zaliczone”. Wychodzą setki tysięcy godzin poświęconych na projektowanie, budowanie i testowanie każdego elementu tego niezwykle ważnego dla ludzkości projektu. Zespół wiele nauczył się na porażkach z przeszłości i wszystkich nieudanych oraz częściowo udanych misji. Na Marsie jest w pełni sprawny sprzęt do badań powierzchni, robienia zdjęć i słuchania dźwięków Marsa.
Jednak zaraz po starcie łazik w rakiecie Atlas V zaliczył drobne awarie związane z komunikacją oraz temperaturą. Spowodowało to, że przełączył się w tzw. safe mode, z którego był w stanie się odtworzyć (ang. recover). Problem temperatury nie był poważny, ale wynikał z jednego, nieprzewidzianego zdarzenia.
„Dane wskazują, że statek kosmiczny wszedł w stan znany jako tryb bezpieczny, prawdopodobnie dlatego, że część statku kosmicznego była nieco zimniejsza niż oczekiwano, gdy Mars 2020 znalazł się w cieniu Ziemi” – zakomunikowali przedstawiciele NASA. „Wszystkie temperatury są teraz na stałym nominalnym poziomie, a statek kosmiczny jest poza cieniem Ziemi”.
Poważniejszym problemem okazała się komunikacja. Problem spowodowany był faktem, że NASA do komunikacji z Perseverance polega na systemie zwanym Deep Space Network, nawet wkrótce po wystrzeleniu rakiety, kiedy statek kosmiczny nie jest jeszcze tak „głęboko” w przestrzeni. Ponieważ Deep Space Network składa się z masywnych anten wyposażonych w bardzo czułe odbiorniki, sygnał ze statku kosmicznego znajdującego się tak blisko sieci mógł skończyć się wysadzeniem całego systemu. To tak, jakby ktoś krzyczał prosto do ucha z bliskiej odległości. Inżynierowie musieli dostosować ustawienia sieci, aby skutecznie przetworzyć informacje pochodzące ze statku kosmicznego. I tutaj udało się szybko skorygować ustawienia i przywrócić normalną komunikację.
„To nie jest niezwykłe. Wszystko idzie zgodnie z planem” – powiedział manager NASA, Jim Bridenstine. Oby tak dalej.