Gdy Agile pojawił się na początku lat 2000, oferował odświeżające odejście od procesów zdominowanych przez dokumentację. Dla testerów w zespołach deweloperskich stanowił ekscytującą możliwość: wcześniejsze zaangażowanie w cykl rozwoju, ciągłą ocenę jakości i bardziej responsywne strategie testowania. Obietnica była przekonująca - lepsze oprogramowanie dostarczane szybciej, z jakością wbudowaną w każdy etap procesu.
Teraz rzeczywistość w wielu polskich firmach IT wygląda jednak zupełnie inaczej. Cykle rozwojowe paradoksalnie się wydłużyły, podczas gdy okna czasowe na testy się skurczyły. Zespoły znajdują się w pułapce niekończących się spotkań planistycznych, aktualizacji statusu i wymagań dotyczących dokumentacji. Metodologia, która miała nas uwolnić od biurokracji, stworzyła własną formę obciążenia administracyjnego.
Nigdzie ta zmiana nie jest bardziej widoczna niż w naszej relacji z narzędziami takimi jak Jira - które stały się standardem w polskich zespołach IT. To, co rozpoczęło się jako platformy mające ułatwiać procesy Agile, stało się nadzorcą dyktującym nasze przepływy pracy w testowaniu. Testerzy spędzają niezliczone godziny na aktualizowaniu zgłoszeń i utrzymywaniu dokumentacji, czyli czasie, który można by lepiej wykorzystać na faktyczne testowanie.
Wpływ na jakość oprogramowania jest namacalny. Gdy testerzy spędzają więcej czasu na zarządzaniu narzędziami niż badaniu oprogramowania, krytyczne błędy nieuchronnie przemykają niezauważone. Presja na dotrzymanie terminów sprintu często zmusza zespoły do kompromisów w zakresie dokładności testów, prowadząc do długu technicznego, który staje się coraz trudniejszy do spłacenia.
Jakość pod presją
Obecna implementacja Agile w wielu polskich organizacjach stworzyła idealną burzę wyzwań dla zespołów testowych. Ocena ryzyka jest opóźniana, ponieważ zespoły odkładają testowanie złożonych funkcji na rzecz łatwiejszych zadań. Nacisk na metryki szybkości często przyćmiewa rzeczywiste problemy z jakością. W miarę jak produkty gromadzą kolejne funkcje, złożoność testowania rośnie wykładniczo, podczas gdy czas na testy pozostaje stały lub nawet maleje.
Najbardziej niepokojące jest przesunięcie fokusa z faktycznej jakości na metryki jakości. Organizacje śledzą story pointy, prędkość i procenty pokrycia testami, ale te liczby często nie odzwierciedlają rzeczywistej niezawodności i stabilności dostarczanego oprogramowania.
Sygnały ostrzegawcze
Testerzy naprawdę powinni być zaniepokojeni, gdy aktualizacja dokumentacji testowej pochłania więcej czasu niż wykonywanie testów. Gdy raporty o błędach wymagają wielu poziomów zatwierdzenia zanim rozpocznie się rozwój, straciliśmy zwinność, która dała Agile jego nazwę. Jeśli cykle testowe są tak sztywno zaplanowane, że nie ma miejsca na testy eksploracyjne, najwyższy czas przemyśleć podejście.
Musimy wyznaczyć lepszy kurs
Jako testerzy (czytaj: profesjonaliści w dziedzinie testowania i zapewniania jakości) jesteśmy w unikalnej pozycji, aby pomóc naszym organizacjom znaleźć lepszą drogę. Zaczyna się to od ponownego skupienia się na wartości zamiast na procesie. Zamiast dążyć do pełnego pokrycia testami, powinniśmy priorytetyzować testy oparte na ryzyku, które koncentrują się na funkcjach najbardziej krytycznych dla użytkowników. Dokumentacja powinna służyć procesowi testowania, a nie odwrotnie.
Jakość musi powrócić na pierwsze miejsce w naszych procesach rozwojowych. Oznacza to rozpoczęcie testowania wcześnie, utrzymywanie go przez cały cykl rozwoju i gotowość do obrony jakości, nawet gdy koliduje to z arbitralnymi terminami sprintu. Wbudowanie kontroli jakości w sam proces rozwoju, zamiast traktowania ich jako końcowej bramy, pomaga zapobiegać defektom, a nie tylko je wykrywać.
Podsumowanie
Testowanie nie może opierać się na sztywnym przestrzeganiu metodologii, ale na znalezieniu właściwej równowagi między strukturą a elastycznością. Chociaż oryginalne zasady Agile pozostają wartościowe, musimy uważnie przyjrzeć się temu, jak wdrażamy je w naszych praktykach testowych w polskich realiach IT.
Jako testerzy powinniśmy przewodzić tej zmianie, skupiając się na tym, co naprawdę ważne: dostarczaniu niezawodnego, wysokiej jakości oprogramowania naszym użytkownikom. Najlepsza metodologia to nie ta z najbardziej imponującymi diagramami procesów czy najbardziej szczegółową dokumentacją, ale ta, która pomaga zespołowi konsekwentnie dostarczać lepsze oprogramowanie, zachowując jednocześnie zwinność w dostosowywaniu się do zmieniających się wymagań i okoliczności.
Odzyskajmy pierwotną obietnicę Agile dotyczącą elastyczności i efektywności, ale tym razem z silniejszym naciskiem na jakość i praktyczne rezultaty, zamiast na proces i dokumentację. Od tego, czy uda nam się osiągnąć tę równowagę, zależy to, w jakim kierunku rozwinie się przyszłe testowanie.