Tester na zdalnej

Tester na zdalnej
Zigiego rozterki o efektywności i jakości pracy zdalnej.

Wpatrując się w ekran monitora podczas codziennego calla z zespołem, Zygfryd widział avatar myszy, jakąś postać ze świata Star Wars, kilka domyślnych ikonek z aplikacji Slack, postać z Psiego Patrolu i siebie, bo jako jedyny miał włączoną kamerkę. Nie widział za to ani jednej twarzy swoich kolegów i koleżanek. On jedyny, nie dość, że był w biurze, to jeszcze zawsze na spotkaniach starał się być widoczny. Dlaczego inni mieli taki opór przed pokazywaniem swojej twarzy? Oczywiście nasz tester miał swoje teorie. Albo coś jedzą, albo mają bałagan w domu, a już na bank robią coś innego na boku i nie słuchają, co inni mają do powiedzenia.

Taki stan rzeczy bardzo irytował Zigiego. Co prawda znali się w zespole od lat, ale mimo wszystko Zygfryd wolał jednak patrzeć na konkretne osoby, żeby móc odczytywać znaki niewerbalne i wychwytywać niuanse, które są nie do przekazania w formie pisemnej, a nie gapić się w postacie z bajek, filmów i seriali. Na szczęście retro zbliżało się wielkimi krokami i Zigi wiedział, że to znowu on będzie miał najwięcej do powiedzenia.

Dni mijały, sprinty przebiegały w swoim tempie, development powoli posuwał się do przodu, a wraz z nim postęp testów. Zygfryd odepchnął się od biurka i odjechał na fotelu kilka centymetrów do tyłu. Rozprostował ramiona, przeciągnął się niczym kot i rozejrzał po biurze. Oprócz niego był tu jeszcze tylko jeden programista. Świeżo upieczony tata, który jak tylko mógł, uciekał do biura, żeby chociaż przez chwilę mieć ciszę i spokój. Natomiast, dzięki jego obecności Zigi w ciągu chwili miał odpowiedzi na wszystkie pytania związane z wymaganiami i developmentem. 

Nieco inaczej sprawa wyglądała z tymi, którzy pracowali z domu. Nasz tester zerknął na ostatnio wysłane wiadomości. 

Wiadomość do Antka z prośbą o review testów wysłana o 10:05 - brak odpowiedzi, mimo że była godzina 12:00, a status użytkownika był cały czas dostępny. 

Wiadomość do Michała z informacją o postępach prac wysłana o 11:12 - nawet nie została odczytana. 

Project Manager również nie raczył odpowiedzieć na jego prośbę. 

Taki stan rzeczy irytował, bardzo irytował. Czy można było coś z tym zrobić? Zygfryd poszedł do chillout roomu, zamknął drzwi na klucz i zgasił światło, położył się na hamaku, zamknął oczy i zaczął myśleć:

Dobra, jakie mamy problemy? Ludzie nie włączają kamerek podczas calla. Czy można było wymusić, aby to robili? Nie sądzę. Sytuacje są różne, może faktycznie ktoś ma intensywny dzień spotkań i nie ma kiedy zjeść, dlatego mając mniej wymagającego skupienia calla, wykorzystuje ten czas na dostarczenie organizmowi czegoś pożywnego? No dobra, a co jak faktycznie nie chce mu się słuchać i nie włącza kamerki, żeby móc porobić coś innego? Noo, jest to możliwe. To może chociaż na rozmowach z klientem wszyscy powinni się widzieć? Kurde, ale nawet klient czasami nie chciał się ujawniać.

Inna sprawa, że ten śmieszek Mariusz, zawsze, gdy miał włączoną kamerę, to w tle miał obrazek, który jego zdaniem odzwierciedlał obecną sytuację w projekcie. Tylko dlaczego zawsze to musiało być płonące drzewo? Aż tak źle przecież nie było.

Poza tym, widząc się na żywo, mogli się lepiej zintegrować. Tylko jak “zmusić” innych do przychodzenia do biura? Poranne korki nikogo przecież nie zachęcały do opuszczenia mieszkania.

No, ale kamery to tylko jeden problem. Co z brakiem odpowiedzi na zadane pytania na czacie? Co oni robią w tych domach? Mogliby wrócić do biura, nie byłoby wtedy problemów. Może by tak wprowadzić jakieś Core Hours? Na przykład między 10:00 a 14:00, kiedy zawsze wszyscy mieliby być dostępni? A nie, chwila, przecież sam mam lekarza jutro o 12:00. A co z odwożeniem dzieciaków do szkoły, odebraniem paczek z paczkomatu itp.? Zigi trochę empatii... Na poziomie firmowym taka zmiana jest nie do zrobienia. Może chociaż projektowo...? No, ale dlaczego oni nie odpisują!? Przecież są dostępni! Czyżby status na Slacku nie brał pod uwagę spotkań, które były wrzucone w kalendarz Google? A brał? W sumie ja sam zmieniam status ręcznie, jak zaczynam spotkanie. Może jest jakaś wtyczka do integracji kalendarza z komunikatorem?

Eh... dużo pytań mało odpowiedzi. Dlaczego to zawsze ja muszę takie rzeczy wychwytywać? Innym to nie przeszkadza? Co z tego da się tak naprawdę wprowadzić? Kamerki, Core Hours, praca synchroniczna - nie wierzę, że uda się wypracować jakiekolwiek rozwiązanie tych problemów. I obym się mylił...

Bogaty w pytania i brak jakichkolwiek sensownych odpowiedzi, Zigi puścił chillout room. Wracając do biurka, zrobił sobie kolejną tego dnia kawę, zabrał z koszyka na owoce dwie pomarańcze i tak wyposażony podążył w stronę swojego miejsca. Po wybudzeniu laptopa zerknął na komunikator. Żadne z jego pytań nie doczekało się odpowiedzi, statusy wszystkich kolegów i koleżanek z zespołu cały czas świeciły się na zielono, a cały jego spokój ducha wypracowany w chillout roomie szlag jasny trafił.

Podoba Ci się? Przypominamy, że od niedawna możecie poznać przygody Zigiego w wersji "pełnometrażowej". Książkę "Przygody testera Zigiego" znajdziecie w księgarniach Helion, a recenzję publikacji znajdziecie tutaj.

To powinno Cię zainteresować