Niezależnie od opinii na temat certyfikacji, skala zjawiska mówi sama za siebie. To namacalny dowód, że system przyjął się globalnie i trwale wpisał w krajobraz rekrutacji, awansów i budowania ścieżek kariery.
Warto wspomnieć, że model certyfikacyjny ISTQB® działa nieprzerwanie od 1998 roku. Aktualnie dostępny jest w nim spójny zestaw poziomów (od podstawowego do zaawansowanego i specjalistycznego), który jest rozpoznawalny przez pracodawców w większości krajów. Dla kogoś, kto dopiero zaczyna, certyfikat CTFL bywa często pierwszym formalnym potwierdzeniem umiejętności. Dla tych bardziej doświadczonych może być uzupełnieniem profilu eksperckiego, wymaganym w przetargach lub projektach o wysokim poziomie regulacji.
Co daje certyfikat?
Na pewno nie zastępuje on doświadczenia. Nie nauczy testowania, jeśli nie stoi za nią praktyka. Jednak dobrze przeprowadzony proces przygotowawczy zmusza do uporządkowania wiedzy, zrozumienia terminologii i podejść, które bywają intuicyjne, lecz trudne do nazwania. W środowiskach wielozespołowych pozwala też mówić wspólnym językiem, a to realna przewaga, zwłaszcza przy współpracy z dostawcami z różnych krajów.
Dla pracodawców taki certyfikat toz kolei szybki sposób na wstępną weryfikację kandydata. W końcu dość trudno porównać dwa CV z bardzo różnymi projektami, dlatego certyfikat bywa jednym z niewielu obiektywnych punktów odniesienia.
Milion to dużo. Ale nie wszystko.
To, że milion osób zdobyło certyfikat, nie oznacza, że milion osób testuje dobrze. Ani że wszyscy pozostali testują źle. Systemy certyfikacji bywają krytykowane za schematyczność, powierzchowność czy brak powiązania z praktyką. Słusznie, jeśli traktuje się je jako cel sam w sobie. Ale jako narzędzie mogą pomóc w nauce, w zmianie pracy, w rozpoczęciu rozmowy z klientem, który oczekuje konkretnych potwierdzeń.
Plany na przyszłość
Po przekroczeniu symbolicznego miliona, ISTQB® stoi przed wyzwaniem dalszej aktualizacji swoich sylabusów. Rynek się zmienia: rośnie znaczenie testów bezpieczeństwa, eksploracyjnych, automatyzacji i testowania systemów opartych na AI. Pojawiają się też pytania o to, jak zachować spójność globalnego systemu, jednocześnie nadążając za lokalnymi potrzebami.
Z perspektywy osób testujących – warto patrzeć na certyfikaty jako narzędzie, nie jako etykietę. Dobrze zdany egzamin nie zastąpi umiejętności, ale może być pomocnym etapem w ich rozwoju. Tak samo, jak jego brak nie przekreśla jakości pracy.
Podsumowując
Milion certyfikatów to sygnał, że testowanie jako zawód dojrzało. Stało się mierzalne, nazwane, zorganizowane. A jednocześnie wciąż pozostaje przestrzenią dla praktyki, intuicji i doświadczenia, których żaden sylabus nie zastąpi.