Afera zwana "system informatyczny dla PKW" obnażyła największe patologie i problemy polskiego państwa z zamawianiem i odbieraniem oprogramowania. Nie zdarzyło się nic, czego byśmy już nie wiedzieli, ale otrzymaliśmy potwierdzenie znanych od lat faktów.
1) Politycy nie znają się na tworzeniu oprogramowania, a kwestie działania systemów interesują ich wtedy, kiedy w głównych mediach pojawiają się kombinacje haseł "afera", "przetarg", "system", "PLN". Ludzie, którzy mają stanowić prawo w tym kraju są winni tego, że w Polsce systemy informatyczne są zamawiane tylko w następujących okolicznościach:
a) nie mamy wyboru, bo [podmiot] zmusza nas do tego; za [podmiot] można wstawić różne określenia poczynając od "media" po "Unia Europejska"
b) kiedy [osoba] musi zarobić; za [osoba] można wstawić określenia poczynając od "ja" przez "członek rodziny" po "zaprzyjaźniony biznesmen"
c) kiedy należy odtrąbić sukces [czas]; za [czas] można wstawić określenia od "przed wyborami" po "po innej aferze".
Kiedy ich nieudolność sprowadza na nas opóźnienie w wyborach, żądają ich unieważnienia i powtórzenia. Bardzo słusznie ktoś zauważył, że należałoby ich zmusić do zapłacenia za tą powtórkę z własnej kieszeni. Są przecież nie tylko współwinni, ale są też źródłem problemu.
2) Nieudolni politycy, zamiast w swojej pracy posiłkować się ekspertami, zrzucają odpowiedzialność za zamówienie oprogramowania na urzędników, którzy o oprogramowaniu wiedzą mniej niż oni sami. Żenujący spektakl przed wyborami (opisaliśmy to TUTAJ) w wykonaniu PKW obnaża brak podstawowej wiedzy z zakresu budowania i zapewnienia jakości oprogramowania.
Nie można jednak na tych starszych panów zrzucać pełnej odpowiedzialności. Chcieli dobrze i tanio zrobić system informatyczny. Problem polega na tym, że nie ma takiej możliwości. Jest albo tanio, albo dobrze. Wiedzą o tym (prawie) wszyscy.
Do przetargu zgłosiła się jedna firma bez doświadczenia? Co za problem? Dla PKW to nawet lepiej, nikt nie będzie ich obwiniał, że źle wybrali dostawcę. A że nie ma doświadczenia i wiedzy w tym zakresie, to sprawa drugorzędna.
Kłopot polega na tym, że ta afera za jakiś czas "przycichnie" i znów nikogo nie będzie obchodzić to jak się w Polsce zamawia oprogramowanie.
3) Dziennikarze lubią afery i tu również bez zmian. Serwisy prasowe, radio i telewizja rzucają oskarżenia w dowolnym kierunku, podnosząc argumenty świetnie trafiające w publikę, ale nie mające nic wspólnego z rzeczywistością.
A to, że system był za tani więc się popsuł, a to, że był za drogi i nic w nim nie działa. To jak w końcu?
System nie działa, bo został źle przetestowany. Może jednak nie działa, bo został źle stworzony?
Kiedy pojawia się problem z niedziałającym systemem, to od razu prosimy ekspertów o opinię. Ale dlaczego ekspertów od bezpieczeństwa? Przecież nikt się do niego nie włamał, problemem były niedziałające funkcje.
Dobrze, że w polskim Internecie są jeszcze społeczności, których członkowie wypowiadają się z sensem i na temat. Patrz wykop.pl.
Warto z kolei zauważyć, że mamy aferę roku dotycząca testowania, a testerzy nie mają szansy wypowiedzieć się w głównym nurcie. W mediach błyszczą gwiazdy informatyki, a przecież to tester funkcjonalny (ewentualnie wydajnościowy) powinien opowiedzieć, w czym jest problem. Więcej do powiedzenia mają pseudoeksperci niż ludzie, którzy rzeczywiście rozumieją aspekt jakości w prowadzeniu współczesnych projektów informatycznych. Czytając niektóre opinie nie wiadomo o co chodzi, a jedynym rozwiązaniem staje się... stworzenie dokumentu, czyli problem biurokratyczny rozwiążemy biurokracją >>
Są też tak dobre wiadomości jak to, że starszych panów z PKW będą kontrolowali starsi panowie z NIK-u wspierani przez starszych panów z PTI >>
Druga tura jest też drugim testem dla państwa. Jeśli się uda w miarę sprawnie policzyć głosy, temat jakości oprogramowania zostanie zamieciony pod dywan, albo umrze śmiercią naturalną. Najpewniej się uda, bo mniej będzie komisji, mniej kart do zliczania, mniej informacji do przekazania.
W tym obrazie po katastrofie ciężko znaleźć jakieś symptomy poprawy. Szanse na zmiany są niewielkie i pewnie na krzyku i kilku dymisjach się skończy. Do głosu dochodzą pojedyncze oddolne inicjatywy jak np. OpenPKW. Oby nie skończyło się na gadaniu, a pojawiły się jakieś rezultaty. Oby.