Devops Michał wyglądał jak klaun. Koszula z nadrukowana kokardką i szpetna czapeczka urodzinowa sprawiały, że nie przypominał profesjonalisty, mającego 10 lat doświadczenia w IT. Ogólna atmosfera radości, wspierana tanim piwem i tandetną muzyką sprawiała, że Zigi czuł się tutaj jak obcy. I to wszystko z powodu udanego deploya na produkcję? Coś, co powinno być normalne i na porządku dziennym, urosło nagle do rangi wydarzenia, po którym trzeba hucznie świętować.
Zygfryd nalał sobie do kubka coli zero i jeszcze raz rozejrzał się po kantynie. Dziesięć osób. Tylu, łącznie z nim, naliczył świętujących ten "wielki" sukces. 2 devopsów, którzy jakby pracowali, a nie udawali, to nie musieliby robić 3 razy reversa z proda, 3 programistów, którzy tytuł seniora znaleźli chyba w chipsach, PM, który jakby nie istniał, to nic by w sumie się nie zmieniło, jeden tester automatyzujący, którego dla odmiany Zigi nawet lubił, oraz jeden junior, który jakby słuchał tego, co się do niego mówi, to nie dostałby po uszach po ostatnim niepowodzeniu. Był jeszcze on, Mietek – analityk biznesowy, który podobnie jak Zigi nie cieszył się imprezą w równym stopniu, co pozostali. Nieco speszony siedział przy stole podgryzając od czasu do czasu chipsy. Jego Zygfryd obdarzał pełnym szacunkiem. Gdyby nie on i jego tak szczegółowe i drobiazgowo rozpisane historyjki, to dzisiaj siedzieliby na kolejnym deployu, a nie odtrąbiali sukces. Zigi podniósł się z krzesła, zabrał ze sobą kubek i dosiadł się do Mietka.
- Co tam byku? - zagadał wesoło. – Nie świętujesz z innymi? Nie cieszysz się z sukcesu?
- Ciebie mógłbym zapytać o to samo – odparł Mietek. – Gdyby wzrok mógł zabić to połowa tutaj już by nie żyła, co nie?
- Raczej większość – poprawił Zigi.
- No co Ty, stary? Jakby nie patrzeć w końcu się udało!
- No tak, ale powinno udać się za pierwszym razem. Przecież wszystko im ładnie rozpisałeś. Wszystko było czarno na białym, dlaczego to tak długo trwało?
- Wiesz co Zigi – Mietek mętnym wzrokiem spojrzał na Zigiego. – Dziękuję Ci za to zaproszenie do retrospektywy, ale jestem po 2 piwkach i ostatnie, na co mam ochotę, to gadać o tym, co poszło nie tak.
- Nie no jasne – Zigi lekko zaskoczony podniósł do góry ręce w obronnym geście. – Nie miałem nic złego na myśli! Po prostu czuję się, jakby tylko mnie zależało w tym projekcie na jakości.
- No, za to Ci płacą.
- Wiesz, co mam na myśli!
- Wiem – Mietek wstał od stołu – ale co zrobisz? – zapytał retorycznie. – Idę do lodówki, chcesz piwko?
- Tego koncernowego sikacza, którego inni nazywają IPA? Nie, dziękuję.
- Jak tam chcesz – Mietek wzruszył ramionami i poszedł w stronę lodówek.
- Zigi, maj men! - Rozległ się znajomy głos i czyjaś ręka spadł na ramię Zygfryda.
- Andrzeju, widzę, że dobrze się bawisz.
- No ba! - wesoło, lekko podchmielonym już głosem zakrzyknął Andrzej. – Piwko za darmo, muzyczka, precelki. Czego chcieć więcej? No, ale nieważne. Zigi, ale powiem Ci... Ten critical, co go wykryłeś na UAT-ach... No klasa sama w sobie!
- Dzięki – bez cienia skromności odparł Zigi. – Po prostu ktoś musi ogarniać tę kuwetę.
- Noooo stary, co my byśmy bez Ciebie zrobili?
- Sam się nad tym zastanawiam...
- Stary, dobra robota, dalej trzymaj taki poziom!
- Chciałbym móc kiedyś to samo powiedzieć o Tobie...
- Co tam mówisz?
- Nieważne – Zigi wstał od stołu. – Świętujmy póki możemy, bo jutro kolejny sprint.
- Tak jest kapitanie oczywistość – Andrzej zasalutował w marynarskim geście. – To ja spływam!
- Spływaj – uśmiechnął się Zigi. - Nie pij za dużo i widzimy się w pracy!
Następnego dnia, Zigi nie spodziewał się dużego natłoku zajęć. Chłopaki pewnie będą odchorowywać wczorajszy wieczór, więc on będzie miał chwilę, żeby pouzupełniać formalności po zakończeniu sprintu. Kątem oka zerknął jeszcze na Jirę, gdzie już gotowe do pracy na następny spint czekały historyjki spisane przez Mietka. As a user I want... As a system I want... Wszystko opisane zrozumiale i bez błędów. Zigi jeszcze raz pobłogosławił w myślach Mietka. Sam nigdy nie odnalazłby się w takiej funkcji. Zadawanie klientowi trywialnych pytań, rozpisywanie screena po screenie ze strzałkami dla tych głąbów developerów, wypisywanie kolorów przycisków przed, po i w trakcie kliknięcia – na samą myśl o tym Zigi poczuł odrzucenie. A jednak ktoś to musiał robić.
Zigi myślami wrócił do jednego z poprzednich projektów, gdzie wymagania i dokumentacja były jak potwór z Loch Ness. Ktoś tam kiedyś słyszał, ale nikt nie widział. Oczywiście, na retro Zigi wspominał nie raz i nie dwa, że w projekcie potrzebny jest analityk biznesowy. Jego gadanie skończyło się jak większość jego próśb. Nie mamy ludzi, nie dostaniecie. Tak trudno jest zatrudnić dobrego BA? Za duże wymagania? Za niskie widełki płacowe? Zygfryd nie wiedział, co o tym myśleć. Oby tylko nikt im nie zabrał Mietka. A jak będą chcieli? Tutaj w myślach sparafrazował klasyka: "Tanio BAa nie sprzeda". Po tej myśli wypił solidny łyk kawy, poprawił pozycję w fotelu i wrócił do czytania kolejnego storysa.