Korpo Zigi

Korpo Zigi
Chcecie wiedzieć, jak wygląda praca w firmie, gdzie zamiast owocowych czwartków i Pizza Friday dostaje się po prostu kasę do wypłaty? Poznajcie najnowszą historię Zigiego, który przekona się na własnej skórze, że nie wszystko da się przeliczyć na złotówki. Czy w świecie, gdzie liczy się tylko kasa, jest jeszcze miejsce na zwykłe "dziękuję" i zespołowego ducha? Przekonajcie się sami!

Owocowe czwartki, masaże, Pizza Friday – te i inne benefity od dawna były przeszłością w firmie, do której przyjął się Zygfryd. Zarząd uznał, że lepszym pomysłem będzie dorzucenie do wypłaty 300 złotych dla każdego pracownika, niż bawienie się w benefity, które jednych zadowalają, a innych nie.

„I bardzo dobrze!” – pomyślał Zygfryd. Każdy będzie mógł kupić, co chce, bez użerania się z zawartością bułek, nietrafionymi smakami soków i innymi pierdołami, które tylko odciągają ludzi od ważniejszych spraw.

Zygfryd usiadł przy biurku, przeciągnął się ospale i spojrzał na listę nieprzeczytanych maili. Jedyne, co przykuło jego uwagę, to zaproszenie na spotkanie zespołu odpowiedzialnego za wdrożenie najnowszej funkcjonalności dla klienta. Termin wdrożenia przewidziano na sobotę rano – w czasie najmniejszego ruchu u klienta. Zespół miał ustalić szczegóły, a spotkanie zaplanowano na 45 minut. Najbardziej zaciekawiło Zygfryda to, że na dole zaproszenia widniała informacja o koszcie spotkania, bazując na liczbie uczestników. Kwota robiła wrażenie. Tworzenie oprogramowania było drogie, skoro jedno spotkanie generowało aż takie koszty. Zigi bardzo chwalił sobie, że ktoś wprowadził możliwość podglądu kosztów – dzięki temu łatwiej było zdecydować, kogo i na jak długo zapraszać.

Pieniądze były motywem przewodnim w firmie, w której pracował. Z jednej strony pilnowano każdej złotówki, z drugiej – nie szczędzono premii dla najlepszych. Podziękowania od kierownictwa? Nigdy. Po ostatnim sukcesie, kiedy rozwiązał trudny problem techniczny u dużego klienta, usłyszał od kadr jedynie: „Dopisz 150 złotych do faktury.” Ani jednego „dziękujemy”, ani słowa „doceniamy, że jesteś tutaj z nami”. Po prostu – kasa i koniec.

Zygfryd splótł ręce nad głową i zamyślił się. Z jednej strony praca była konkretna i uporządkowana – robiłeś swoje, dostawałeś wynagrodzenie. Wyróżniałeś się – dostawałeś premię, nie dawałeś rady – out. Brutalne, ale jasne zasady. Z drugiej strony brakowało mu żartów w kuchni, przekomarzań z developerami i nabijania się z PM-ów. Tu każdy był skupiony wyłącznie na pracy. Zero luzu.

Nadszedł czas spotkania. Wszyscy, oprócz Zygfryda, pracowali zdalnie. Zjawili się punktualnie, ale nikt nie włączył kamerki. Zigi widział swoich kolegów może raz na pierwszym spotkaniu. Potem były to już tylko avatary.

– Dobra, do rzeczy – zaczął Maciek, Product Manager. – Sobota, 6 rano. Michał i reszta DevOps wdraża nową funkcjonalność. Michał, ile wam to zajmie?

– Godzinę – odpowiedział domyślny avatar Michała.

– A jaka jest szansa, że się przedłuży?

– Nie ma. Jak mówię, że godzinę, to godzinę.

– Świetnie! Zigi, potem wjeżdżasz Ty z testami.

– Tak jest! Do 8:30 skończę – Zygfryd odpowiedział pewnie. - Mam przygotowane automaty, uporządkowałem Test Case’y od najważniejszych do…

– Dobra, oszczędź nam szczegółów – przerwał mu Michał. - Wiemy, że znasz się na swojej robocie.

Spotkanie było konkretne, rzeczowe, ale zupełnie pozbawione empatii. Gdzie była współpraca? Gdzie wzajemne wsparcie? Zigi coraz bardziej zastanawiał się, czy chce tu pracować. W postępowaniu firmy całkowicie brakowało jakichkolwiek elementów empatii. Była to w stu procentach bezduszna korpo-maszyna.

Wdrożenie w sobotę poszło gładko, choć jedna rzecz wymagała poprawki. Zespół ustalił szybki fix na niedzielę rano. Na koniec Maciek zdzwonił się jeszcze z Zygfrydem.

– Zygfryd, pamiętaj, żeby być jutro w biurze. Chcemy uniknąć problemów z netem i VPN-em.

– Jasne, pamiętam. A będzie pizza? – rzucił z uśmiechem.

Maciek przez chwilę milczał.

– Jaka pizza?

– No, przychodzę w weekend do biura. Trochę tu posiedzę, więc Ty, jako dobry PM, zamówisz mi pizzę, żeby poprawić moje morale – powiedział Zigi, zastanawiając się, czy nie przesadził.

– Zygfryd, czy Tobie do końca odpierniczyło? - powiedział, z tym że nie użył słowa "odpierniczyło". -  My tu nie przychodzimy dla pizzy ani funu, tylko do pracy. Mamy zadania do zrobienia i tyle. Jasne?

– No tak, ale…

– Rób swoje i nie marnuj mojego czasu. Pamiętaj: every day is a money – rzucił Maciek i się rozłączył.

Zygfryd siedział jeszcze chwilę wpatrzony w pusty ekran. Po raz pierwszy od dawna poczuł, że być może to nie miejsce dla niego. Czasem człowiek potrzebuje czegoś więcej niż tylko kolejnej złotówki na fakturze – potrzebuje ludzkiego podejścia.


Podoba Ci się? Przypominamy, że od niedawna możecie poznać przygody Zigiego w wersji "pełnometrażowej". Książkę "Przygody testera Zigiego" znajdziecie w księgarniach Helion, a recenzję publikacji znajdziecie tutaj.
 

To powinno Cię zainteresować