Zigi idzie na szkolenie

Zigi idzie na szkolenie
Tym razem nasz tester staje przed trudnym dylematem wykorzystania budżetu szkoleniowego. Tylko jak zrobić to mądrze?

Pod względem finansowym firma, w której pracował Zygfryd, była białym krukiem w świecie IT w 2025 roku. Klientów nie brakowało, leady spływały regularnie, a budżet na rozwój i szkolenia zawsze się znajdował, jeśli była taka potrzeba. Nasz tester nigdy by nie przypuszczał, że będzie miał problem z wydawaniem pieniędzy. Tymczasem to właśnie spożytkowanie budżetu rozwojowego przyprawiało go o ból głowy.

Bo co on właściwie ma kupić? Książki? Nawet jeśli kupi jedną czy dwie, to po pierwsze, wyda na to ułamek budżetu, który miał do rozdysponowania, a po drugie, wiedza w nich zawarta w ciągu pół roku może stać się nieaktualna.

Wyjazd na konferencję wydawał się rozsądnym pomysłem. Problemem było jednak to, że na rodzimym podwórku w najbliższym czasie nic ciekawego się nie zapowiadało, a za granicą ceny konferencji wydawały się absurdalnie wysokie. Po doliczeniu kosztów przelotu i hotelu oraz spojrzeniu na agendę Zygfryd odrzucił wszelkie wyjazdy zagraniczne.

To może angielski? Zawsze jest coś do poprawy, nowe słownictwo do nauki. Nie po to jest dwanaście czasów gramatycznych, żeby używać tylko trzech, góra czterech. Z drugiej strony zaawansowana gramatyka była mu potrzebna jak rybie ręcznik. Kolejny pomysł trafił więc do kosza.

— No to zostały szkolenia — westchnął niby do siebie, ale wystarczająco głośno, by usłyszeli go koledzy siedzący obok.

— Co tam mruczysz? — zapytał Arek, najwyraźniej nie tak obłożony robotą, jak twierdził jeszcze godzinę temu.

— Budżet szkoleniowy chcę wydać na szkolenie.

— OK, thank you for letting me know — odpowiedział Arek, udając akcent Rajesha z jednego z filmików HRejterów.

— Nie wiem, jakie wybrać. Przeglądam internet i liczba bootcampów, kursów online, stacjonarnych, a nawet studiów podyplomowych jest ogromna — Zygfryd rozpoczął marudzenie. — Nie wiem, na czym się skupić. Zacząć od tematyki, a potem szukać kompetentnych trenerów? Czy może najpierw wybrać odpowiednią firmę, a dopiero w jej ofercie poszukać kursów?

— A jaka to będzie odpowiednia firma dostarczająca kursy? — zapytał ironicznie Arek.

— No, najlepiej taka, gdzie są trenerzy z dużym doświadczeniem, praktycy, a nie teoretycy, którzy przeszkolili już wielu ludzi i mają dobre opinie.

— Zigi — Arek spojrzał wymownie na naszego testera — na rynku innych szkoleń nie ma.

Zygfryd wyglądał na zdziwionego.

— Jak to nie ma?

— No nie ma! Co ty myślisz, że ktoś ci napisze, że nie ma doświadczenia w prowadzeniu szkoleń? Albo, że prowadzą je tylko teoretycy, którzy w życiu nic nie testowali? Albo, że znajdziesz szkolenie, które jest słabo oceniane? Wszędzie będziesz miał to samo! Trenerów z 20-letnim stażem, szkolenia oceniane zawsze na piątkę, wraz z zakresem tak dobrze przygotowanym przez marketingowców, że nawet ty, po spojrzeniu, stwierdzisz, że chętnie zapiszesz się na pogadankę o tym, jak promptować ChatGPT.

— Nie ułatwiasz, stary…

— Ja tylko mówię, jak jest — Arek podniósł ręce w geście obronnym.

— No dobra — Zygfryd wciąż nie rezygnował z próby wyboru odpowiedniej dla niego opcji. — To może w takim razie zacznę od tematyki, a potem dopasuję firmę, od której kupię to szkolenie.

— Pomysł dobry jak każdy inny — rzekł Arek i odwrócił się w stronę laptopa, najwyraźniej uznając, że jego zadanie jako coacha Zigiego zostało zakończone.

— A Ty byłeś na jakimś? — Zapytał Zigi.

— Nawet na dwóch — tym razem Arkadiusz nawet nie raczył odwrócić głowy w stronę Zigiego. — oba stacjonarne. Na jednym było spoko, fajna atmosfera, trener dobrze gadał, ale w zasadzie to teraz nic z niego nie pamiętam. Drugie z kolei było mega nudne, ale po czasie okazało się, że warto było iść na nie bo tematyka przydatna.

Zygfryd czekał, aż Arek przejdzie do nieco bardziej przydatnych szczegółów, jednak nie doczekawszy się kontynuacji wypowiedzi, sam skierował wzrok w stronę monitora i zerknął na tematykę szkoleń oferowanych przez różnych dostawców. Królowała automatyzacja: Selenium, Playwright, Java, Python dla testerów. Dalej oczywiście nieśmiertelne ISTQB. Następnie szkolenia z AI, wydajność, coś o API, security, no i dostępność — bo regulacje prawne wchodziły w życie, więc i podaż rosła.

Nieco zrezygnowany, Zygfryd beznamiętnie scrollował listę szkoleń. I co on ma wybrać?

Jeśli wybierze szkolenie z zupełnie nowej dla niego dziedziny, będzie musiał poświęcić lata, żeby naprawdę się w niej wyspecjalizować. Jedno szkolenie to będzie raptem rozgrzewka. Z drugiej strony, mógł wybrać tematykę, którą już trochę zna, ale potrzebowałby doszkolenia.

Jednak po spojrzeniu w agendę zawsze stwierdzał, że to, czego potrzebuje, to jedynie 20% tego, co było oferowane. Resztę już znał, więc większość czasu by się nudził.

To może coś z soft skills? Wystąpienia publiczne? Może wtedy zgłosiłby się w końcu jako prelegent na jakąś konferencję. Sztuka emisji głosu? Zarządzanie zespołem? Kursy dla liderów i tech leadów? Zygfryd nadal nie był przekonany.

Oczywiście została jeszcze chmura. Certyfikować się można było niemal ze wszystkiego. Ale brać szkolenie tylko po to, żeby wydać budżet, wydawało się Zigiemu po prostu moralnie złe.

No i zostawał ostatni problem: Stacjonarnie czy online? Stacjonarnie na pewno będzie lepiej mu się skupić, ale trzeba będzie gdzieś dojechać. Online? Jak nie będzie międzyczasie przeglądał Internetu i włączy kamerę, żeby nie kusiło do spoglądania na telefon, to też powinno dać radę.

— Nic nie jest proste — westchnął po raz kolejny tego dnia, po czym kliknął w przycisk "Kup" przy jednym ze szkoleń.


Podoba Ci się? Przypominamy, że od niedawna możecie poznać przygody Zigiego w wersji "pełnometrażowej". Książkę "Przygody testera Zigiego" znajdziecie w księgarniach Helion, a recenzję publikacji znajdziecie tutaj.

To powinno Cię zainteresować