Tester Zigi i testerski ład

Tester Zigi i testerski ład
Przesuńcie monitory tak, by nikt nie zaglądał, bo na testerzy.pl wjeżdża beletrystyka pisana językiem pol-korporacyjnym! Na łamach witamy Rafała Kubika z testerslife.pl i jego bohatera Zigiego, którego codzienne przygody mogą być inspirowane prawdziwymi wydarzeniami, ale zapewne wszelkie podobieństwo do zdarzeń i osób jest zupełnie przypadkowe.

Zygfryd jak zwykle wstał przed budzikiem. Słodka rutyna dnia codziennego sprawiała, że budził się codziennie mniej więcej o tej samej porze. Pod wieloma względami przypominał Sheldona Coopera z "Teorii Wielkiego Podrywu". Ilekroć przypominał sobie polski tytuł, jego ciało przechodziły dreszcze. To nie pierwszy raz, gdy polski tytuł daleko jakościowo odchodził od angielskiego oryginału. Nikt tam tego nie kontroluje? 

Po porannej toalecie i szybkim śniadaniu Zigi był gotowy do wyjścia. Ten dzień miał być zwyczajny – taki, jak Zigi lubił, jednak wewnątrz czuł pewne napięcie. Pewnie związane to było z nowym systemem podatkowym, jaki niedawno wszedł do powszechnego użytku. Powodowało to u wszystkich niepewność, a że Zygfryd nie przywykł do rozmów i rozmyślań o uczuciach, szybko odrzucił wszelkie niewygodne myśli i udał się do biura. W sumie nie wiedział, po co tam idzie. Ci wszyscy złodzieje na IP Boxie, jak potocznie mówił nasz tester o programistach, pracowali z domu, bułek oczywiście nie było — bo wirus celebryta, a na PlayStation nigdy nie było z kim grać. Zresztą, Zigi brzydził się Fifą bardziej, niż wszelkimi certyfikatami testerskimi. On, tester z 15-letnim stażem, zmuszony przez menadżerów do zrobienia certyfikatu, który był mu potrzebny jak rybie ręcznik.  

20 minut później testerski protagonista był już w biurze. Wygodnie rozsiadł się w swoim fotelu, odsunął na bok 3 brudne kubki i odpalił laptopa. Pierwsze, co rzuciło mu się w oczy, to powiadomienia na Teamsach. Jedno było od kadr, Kasia pisała, że umowa z nową stawką wynagrodzenia jest już gotowa. Zigi uśmiechnął się do własnych myśli, przypominając sobie, jak genialnie tym razem to rozegrał. Rewelacyjny feedback od klienta, nagrana robota w innej firmie i unikatowa wiedza domenowa, która czyniła go właściwie niezastępowalnym w projekcie. To wszystko sprawiło, że wszelkie argumenty były po jego stronie. "Menadżer płakał, jak klepał", zaśmiał się w duszy, przypominając sobie minę Waldka, który musiał zaakceptować jego żądania finansowe.  

Drugie powiadomienie było od Jacka — Juniora, który ostatnio dołączył do jego zespołu. Miał być senior automatyk — jest Junior manual. Czego nie rozumiesz? Powód? Nie ma ludzi na rynku. Ta sama gadka od miesięcy. Niby IT, a nie wiedzą, że za seniora trzeba zapłacić. Teraz nie dość, że on będzie musiał ogarniać automaty, to jeszcze ma do ogarnięcia Juniora, który oczywiście pytał się o linka do Wiki. W momentach takich, jak ten, Zigi lubił cytować  Marka Konrada z "Dnia Świra"...

Ostatnia wiadomość była od Pawła. Tech Leada, który jako jedyny, zdaniem Zigiego, ogarniał ten cały burdel. "Siema Zigi, słuchaj mogę na test ENVa wrzucić małą poprawkę na buga? Raptem zajmę Ci środowisko na  30 minut. Z góry dzięki".  

Zygfryd poczuł, jak krew zaczyna się w nim gotować. Jego środowisko, którego był panem i władcą, zresztą jedyne działające, miało być zbezczeszczone jakąś ah-hock poprawką. Po moim trupie — pomyślał, po czym szybko zaczął googlować obrazek z "Areczkiem prywaciarzem". Szybko dorzucił tekst: "Panie developereczku, środowisko testowe jest dla testerów, dla Pana jest localhost", po czym wysłał mema – ale nie bezpośrednio do Pawła, tylko na całą grupę. Niech inni też wiedzą, gdzie ich miejsce.  

Już szykował się na kolejny cios, gdy z zamyślenia wyrwał go znajomy głos Matiego. 

- Hej Zigi — zagadnął Mateusz. — Chodź do salki, dopiszesz się — kontynuował, nie czekając, aż Zygfryd będzie łaskawy odpowiedzieć.

- Dopiszesz się gdzie? — zapytał Zigi.

- Chodź,  chodź — rzucił Mati, po czym szybkim krokiem udał się do salki M2, mieszczącej się na końcu korytarza. 

Zigi podążył za nim, chociaż wolałby iść na pierwszą tego dnia kawę, niż do salki, no ale dobra. Mem na tyle poprawił mu humor, że był w stanie nawet odpuścić kawę. Póki co. 

W sali panował dość spory ruch. Na tablicy narysowana była prosta tabelka z trzema kolumnami. Przy pierwszej widniało 8,5%, przy drugiej 12%, a przy trzeciej 15%. 

- Obstawiamy, ile podatku mamy płacić — uprzedził jego pytanie Mati. — Każdy stawia kreskę przy odpowiedniej stawce. 

- Ale to chyba zależy od GUS-u, czy tam KIS-u — niepewnym głosem odpowiedział Zigi. — A nie jest to kwestią tego, gdzie więcej osób się zapisze. 

- Tak, ale Olek z Michałem dostali dwie różne interpretacje: jeden na 8,5%, a drugi na 12% — powiedział Mati.

- Przecież oni robią to samo... 

- No właśnie o to chodzi! — zaśmiał się Mati.

- I co? - kontynuował Zigi. — Tam, gdzie będzie więcej głosów, tam uznacie, że jest prawda i wszyscy zaczniecie się rozliczać według tej stawki? 

- Nie no — obruszył się. — Każdy sobie rzepkę skrobie, robimy to for fun.

- Aha — Zygfryd wyraził swoje zdanie z lekką dezaprobatą w głosie. — No dobra, dzieci, dopisuję się do 12% i.... 

- 12%! — przerwał mu Olek. — Chłopie będziesz bulił na bombelki, zamiast 8,5% płacić i zatrzymać kasę u siebie! 

- No ale w Internecie w jednym filmie ktoś mówił...    

- Wiesz, co tym sądzę? — głos Olka wyraźnie wskazywał na zdenerwowanie i rozdrażnienie. — Ja mam interpretację na 8,5% i tego się będę trzymał! 

- Swoją drogą, jak długo czekałeś na odpowiedź?  

- Tydzień.

- Tydzień?! — Zigi nie krył zdumienia. — Przecież inni czekają po parę miesięcy! A czekaj, czekaj, Ty nie masz tam czasami cioci czy tam wuj... 

- Dobra, dość gadania — przerwał Mati. — Chodź na kawę, a potem złoję twoją testerską dupę w Mortala, zanim developery znowu zajmą konsolę. 

Zigi skinął głową i udał się z Matim to chillout roomu. Chociaż był pewny swojej wersji, w jego duszy zaczął narastać niepokój. Niby tylko puszczał automaty, klikając guzik w Jenkinsie, sam jeszcze nie napisał ani jednej linijki kodu. Z drugiej strony czasami kod oglądał, mało z niego rozumiał, ale od czasu do czasu jakąś literówkę znalazł. A wdrażanie nowej osoby w projekt? Czy to podchodzi pod jakieś inne PKD? Doradztwo czy cuś? Zygfryd kompletnie tego nie ogarniał. Tyle lat w branży, tyle dowiezionych projektów, a jednak podatki w Polsce były dla niego jak zagadka – problem NP-trudny.  

- Daj testerowi nowy ficzur do testów — zepsuj mu dzień, daj mu Polski Ład — zepsuj mu cały rok — lub przynajmniej do kolejnej aktualizacji przepisów — mruknął w duchu, chwytając pada od PlayStation.  
 

To powinno Cię zainteresować