Są dwa główne powody, dla których organizacje nie próbują tworzyć dostępnych dla osób z niepełnosprawności rozwiązań informatycznych:
- Brak wiedzy. Część organizacji i firm nie zdaje sobie sprawy, że osoby z niepełnosprawnością mogą mieć problem z posługiwaniem się ich oprogramowaniem. W większości są to w pełni sprawne osoby, które na produkt patrzą z perspektywy swojej sprawności i braków ograniczeń oraz nie dostrzegają potrzeb osób niedowidzących czy niesłyszących. Nie wiedzą, że istnieje prawo, które wymaga zapewnienia dostępności produktów cyfrowych. Nie wiedzą też, że stworzenie bardziej dostępnego rozwiązania może zwiększyć grupę odbiorców. Co prawda w wielu źródłach mówi się o tym aspekcie, ale ta wiedza wcale nie musiała dotrzeć do wszystkich.
- Brak chęci wydawania środków na dostępność. Jest cała grupa ludzi, którzy wiedzą, że coś takiego jak ludzie z niepełnosprawnością i dostępność istnieje, ale nie widzą wartości dla swoich organizacji w tym, aby tę dostępność zapewnić. Możliwe nawet, że dostosowanie lub zbudowanie dostępności jest na ich liście zadań, ale otrzymuje niższy priorytet. Z jednej strony mogą zakładać, że inwestycja w dostępność nie przyniesie zwrotu, ale z drugiej może być tak, że nie mają świadomości jak taka inwestycja mogłaby im się zwrócić.
Nie oceniamy.
Choć powyższy punkt 2 wypełnia najważniejszy powód to znajdziemy jeszcze kilka pomniejszych powodów do tego żeby nie próbować dostarczać dostępności. Te „powody” możemy czasami potraktować jako wymówki, ale czasami są one przemyślane i uzasadnione biznesowo.
- „Wśród naszych użytkowników nie ma osób z niepełnosprawnościami”. To stwierdzenie będzie prawdziwe w bardzo sporadycznych przypadkach albo stało się prawdziwe, ponieważ wszystkie osoby z niepełnosprawnościami już skutecznie zniechęciliście do swojego rozwiązania. Często za „niepełnosprawność” uważa się jedynie orzeczenie o niepełnosprawności, a nie taką prostą, codzienną niepełnosprawność jak słaby wzrok lub słuch.
- „Nasze oprogramowanie jest dostępne, a jeśli nie jest, to uzasadniamy to w deklaracji dostępności”. Deklaracja dostępności jako wymówka to niezbyt mądry ruch, bo po pierwsze jest to dokument, którego prawie nikt nie czyta, a po drugie nie jest to uzasadnienie do nieprzestrzegania prawa. To trochę tak jak zgłosić podczas rozprawy karnej zwolnienie od mamy.
- „Pracujemy nad tym”. OK, może dziś nie jesteśmy dostępni, ale już w maju będzie nowa wersja, a w niej 100% dostępności. Przy priorytetach projektowych niestety dostępność często spada na sam koniec listy i istnieje duża szansa, że taka deklaracja nie zostanie dotrzymana.
- „Dostępność jest droga”. Można to śmiało zamienić na „nie jest tania”, ale nie jest to bardzo duży koszt. Nie ma co jednak ukrywać, że zarówno kodowanie dostępnych cyfrowych produktów, jak i ich późniejsze utrzymanie jest dodatkowym wysiłkiem, godzinami pracy oraz realnymi pieniędzmi do wydania.
- „Może nie jest dostępna, ale jest darmowa”. Nie jest to żadne uzasadnienie dla osoby, która nie może z aplikacji skorzystać, ale rzeczywiście, jeśli ktoś tworzy rozwiązania hobbystycznie i bez możliwości zmonetyzowania swojej pracy, to można na niego spojrzeć łagodniejszym wzrokiem (nie dotyczy podmiotów państwowych i samorządowych).
- „Jest alternatywny dostęp do danych”. Może i aplikacja mobilna nie jest dostępna, ale wszystko można znaleźć na stronie. Tylko skąd użytkownik może to wiedzieć? Często jest tak, że część treści nie jest dostępna i nawet jeśli jest do nich jakiś alternatywy dostęp, to nie jest to podane przy tym niedostępnym obszarze. Osoby z niepełnosprawności orientują się w pewnym miejscu aplikacji, że jest pewna zagadkowa część, której nie odczytają. De facto często nawet nie wiedzą czego nie mogą odczytać / odsłuchaćw więc nie wiedzą o co zapytać przy szukaniu w innych źródłach.
- „Ten problem dotyczy małej próbki użytkowników”. Zdarza się, że są pewne niedostępności, które dotykają promila użytkowników, ale niestety ta wymówka jest stosowana nawet kiedy twórcy rozwiązania nie wiedzą ilu tak naprawdę osób dotyczy ten problem.
- „Znam potrzeby swoich użytkowników”. Są rozwiązania, w których wszystkich użytkowników znamy z imienia. Czasami jest tak, że produkt ma jednego użytkownika. Jest w pełni uzasadnione, że jeśli te osoby / ta osoba nie ma niepełnosprawności, to nie ma sensu dostosowanie aplikacji dla osób niepełnosprawnych. Ryzyko związane z tą wymówką to to, że może się okazać, że liczba użytkowników się rozszerzy, a wśród nich pojawia się osoby z niepełnosprawnościami.
- „Nas ustawa nie obowiązuje”. Czasami wystarczy przyjąć inną perspektywę niż tylko przymus. Można na dostępność spojrzeć jak na kwestię opłacalności biznesowej lub zwykłej ludzkiej empatii.
- „Zawsze można do nas zadzwonić”. Może i treści nie są dostępne, ale można wykorzystać inny kanał komunikacji. Ta wymówka pojawia się w organizacjach (samo)rządowych. Można wykorzystać inny kanał komunikacji? A czy można zadzwonić po 18 albo w sobotę albo niedzielę? Czy nie jest tak, że informacja w Internecie dostępna jest całą dobę, a urzędnik jedynie 8h dziennie (czasami krócej, czasami ciężko się dodzwonić)?
Czy powyższe wyczerpuje listę powodów i wymówek? Pewnie nie, bo ludzka kreatywność nie zna granic. Jeśli macie inne ciekawe „usprawiedliwienia”, to podzielcie się w komentarzach.