Historia juniora. Ania

Historia juniora. Ania
Oto kolejna historia testera nadesłana do nas w ramach Projektu Junior Tester. Czekamy na Twoją!

Zapraszamy do zapoznania się z historią Ani:

Nie napiszę, że od zawsze marzyłam zostać testerem, ani że od młodzieńczych lat pasjonowałam się wyszukiwaniem błędów. Skończyłam studia ekonomiczne i równolegle studiowałam też socjologię. Po studiach pracowałam w dziale administracji w firmie finansowej. Potem miałam przerwę związaną z urodzeniem dziecka. W tym czasie firma przeprowadziła redukcję wymiaru etatów. Nie bardzo miałam do czego wracać, więc zatrudniłam się na infolinii w firmie telekomunikacyjnej w dziale finansowym. Tutaj także nastąpiła dla mnie przerwa w pracy, w związku z urodzeniem i wychowywaniem przeze mnie drugiego dziecka. Podczas urlopu macierzyńskiego skończyła mi się w pracy umowa. Musiałam na szybko coś znaleźć, by dostać państwowy żłobek, więc zaczęłam pracę na słuchawce w firmie windykacyjnej. Szybko stamtąd uciekłam do biura szkółki piłkarskiej dla dzieci. Niestety tam także nie było mi dobrze, więc zwolniłam się, pierwszy raz w życiu nie mając żadnego planu B.

Postanowiłam szukać na spokojnie pracy marzeń, ale nie chciałam też bezczynnie siedzieć w domu, więc pracowałam na słuchawce u operatora mobilnego, równocześnie wysyłając CV i biorąc udział w rekrutacjach. Wtedy też kolega programista zaczął namawiać mnie na zostanie testerem oprogramowania. Były to czasy, że wystarczyło mieć tylko zdany egzamin ISTQB, żeby dostać pracę. Pomysł wydawał mi się delikatnie mówiąc szalony. Nie wyobrażałam sobie, że mam wydać sporą kwotę na kurs przygotowujący do egzaminu i na sam egzamin. Poza tym branża IT była dla mnie czarną magią i uważałam, że się do niej nie nadaję. Przede wszystkim nie byłam osobą techniczną. Zresztą ja przecież szukałam pracy marzeń a nie pracy jako jakiś tam tester. Co to w ogóle za zawód?

Pracą marzeń miała być praca w banku. Jednak ta praca mocno dała mi w kość z wielu powodów. Kroplą w morzu okazała się pandemia. Jako doradca klienta - kasjer musiałam pracować nawet podczas czerwonej strefy i obsługiwać niezliczoną ilość klientów. Rękawiczki, maseczki, dezynfekcja a obok tego presja planów sprzedażowych i niekorzystne dla mnie godziny pracy doprowadziły mnie do frustracji. Wiedziałam, że kolejny raz w życiu jestem w miejscu, w którym nie chcę być i robię to, czego nie chcę robić.

Urodziłam moje trzecie dziecko i podczas przerwy podjęłam decyzję, że nigdy już nie będę masowo obsługiwać klientów. Postanowiłam zostać z dzieckiem trochę dłużej. Gdy "siedziałam" w domu, zamarzyłam sobie o pracy w pobliskim ZUS- ie. Wiedziałam od znajomej, że jest takie stanowisko, polegające na pchaniu wózka z dokumentami między pokojami. Praca niewymagająca wysiłku umysłowego, bezstresowa, od 7:00 do 15:00, bez nadgodzin. Uważałam, że w tym momencie tego właśnie potrzebuję, a nie jakiejś ambitnej, wymagającej ciągłej nauki pracy. Zresztą przecież miałam doświadczenie potrzebne do tej pracy, w końcu pchałam już w życiu trzy dziecięce wózki!

Jednak po pandemii takie stanowiska zlikwidowano i mój wielki plan legł w gruzach. Coś trzeba było ze sobą zrobić. Możliwość pracy zdalnej w IT kusiła. Mąż przypomniał mi o testerze oprogramowania. Kolega programista, wciąż twierdził, że powinnam spróbować. A ja nadal miałam obawy, że nie dam rady, że to nie dla mnie.

Ostatecznie przekonał mnie mąż. Powiedział, że mnie zna, zna moje umiejętności i szybkość uczenia się. Zachęcił mnie, że przecież nie jestem głupia i dam radę.

Ułożyłam sobie plan. Najpierw zarejestrowałam się w urzędzie pracy, potem uzyskałam dofinansowanie do bootcampu Tester oprogramowania w Future Collars.

Gdy czekałam na rozpoczęcie kursu, znowu pojawiły się wątpliwości, czy dam radę go skończyć i zdać egzamin ISTQB. A co jeśli nie dam rady? Zaczęłam szukać w Internecie informacji, czego mogę się tam nauczyć, żeby lepiej się przygotować do kursu. Tak trafiłam na książkę Radosława Smilgina "Zawód tester". Ponieważ kurs rozpoczynał się zaraz po moich urodzinach, poprosiłam męża, by sprezentował mi książkę z tej okazji. I tak przed kursem otworzyłam książkę i zaczęłam czytać i... przepadłam. Poczułam, że to jest właśnie to! To jest to, co chcę w życiu robić. Nie dlatego, że to dobre pieniądze i praca zdalna, ale dlatego, że to mi się podoba.

Kurs tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że testowanie to moja bajka. Był on bardzo intensywny. W krótkim czasie trzeba było przyswoić dużo wiedzy. Mieliśmy wiele praktycznych zajęć: zgłaszanie bugów, pisanie przypadków i scenariuszy testowych, pisanie test planu, testy eksploracyjne i funkcjonalne, warsztaty z SQL. Trzeba było napisać indywidualny projekt oraz projekt grupowy w frameworku Scrum w Jira. Równolegle robiłam kurs angielskiego w IT i uczyłam się do egzaminu ISTQB.

Było ciężko, bo w domu była trójka dzieci, w tym jedno bardzo małe. Tylko dzięki pomocy męża, który zabierał dzieci na spacery w czasie moich lekcji lub bawił się z nimi w pokoju obok, dałam radę skończyć kurs, napisać projekty, nauczyć się i zdać egzaminy. Czasem trzeba było zarwać też noce, aby ze wszystkim zdążyć.

Gdy obroniłam projekty, zdałam egzamin kończący kurs oraz egzamin ISTQB, zaczęłam wysyłać CV. Cały czas także uczestniczyłam w niezliczonej liczbie webinarów o tematyce testerskiej, rekrutacji do branży IT oraz efektywnym szukaniu pracy.

Trafiłam na stronę mamopracuj.pl i tam zaczytywałam się w różne artykuły oraz historie przebranżowionych kobiet. Raz przeczytałam wywiad z przebranżowioną testerką i pomyślałam, że pewnie mnie to nigdy nie spotka. Jednak nie poddawałam się i zgłosiłam się i ostatecznie dostałam do organizowanego przez ten portal programu mentoringowego Let's Do IT Academy 2. Cały czas także byłam w kontakcie i miałam duże wsparcie mojej trenerki z kursu.

Wszystko szło zgodnie z planem i wtedy nastąpił kryzys w branży IT. Zaczęły się masowe zwolnienia. Na stanowiska juniorskie wymagania były takie jak na mida i minimum rok komercyjnego doświadczenia, którego ja nie miałam.

Moja mentorka z programu mentoringowego uznała, że powinnam porzucić testowanie i skupić się na roli analityka biznesowego, w związku z tym, że mam tak bogate doświadczenie w obsłudze klienta. Uważała także, że warto spróbować wejść do IT przez supporty i help deski.

Wiedziałam, że ma rację, więc próbowałam słuchać jej rad i dowiadywać się o przedstawianych mi przez nią rolach, ale nic nie mogłam poradzić, że ciągnęło mnie do testowania, pomimo, że wiedziałam, że jako tester jestem na straconej pozycji. Natomiast moja trenerka z kursu nadal przekonywała mnie, że nadaję się na testera i powinnam dalej próbować.

Był to dla mnie bardzo trudny czas. Wtedy nieocenione dla mnie okazało się wsparcie mojego męża oraz dziewczyn z programu Let’s do IT Academy 2. Miałyśmy dedykowaną grupę na Facebooku i tam wspierałyśmy się, podtrzymywałyśmy na duchu, podpowiadałyśmy sobie, co można jeszcze zrobić. Dzieliłyśmy się programami, książkami, różnymi wydarzeniami.

Mijało prawie 5 miesięcy od skończenia kursu i zaczęłam tracić nadzieję. Uznałam, że powinnam równolegle zacząć szukać pracy w tym, w czym mam doświadczenie: finanse, praca biurowa i obsługa klienta. W budynku po sąsiedzku mojego bloku pojawiła się oferta pracy biurowej w szkoleniach. Rozmowa rekrutacyjna poszła mi śpiewająco. Praca pod domem z pół godzinną przerwą w środku dnia, z możliwością przyjścia na obiad do domu. Za 2 tygodnie miałam dostać decyzję.

Tydzień później pojawiła się oferta pracy w moim mieście na testera oprogramowania bez wymaganego doświadczenia. Rozmowa poszła mi dobrze. Decyzja miała być w tym samym dniu, co decyzja o pracy w szkoleniach.

Wtedy Radosław Smilgin wyszedł z propozycją dla junior testerów krótkich rozmów z nim. Zapisałam się na rozmowę. Podczas niej usłyszałam, że muszę znaleźć u siebie coś, co mnie wyróżni i to nie może być technologia, bo kandydaci często wpisują do CV technologie, po tym jak zobaczyli jeden film w Internecie, i że rekruter nie do końca traktuje to poważnie. Smilgin przeanalizował moje umiejętności a także motywację do zostania testerem. Podpowiedział mi, co u mnie jest tym wyróżnikiem i że powinnam umieścić to w moim CV. Na koniec rozmowy usłyszałam, że jestem tak pozytywna i komunikatywna, że on by chciał kogoś takiego w zespole. Obiecałam, że poprawię CV, że wpiszę w bio odpowiednie informacje i powalczę jeszcze miesiąc o to IT, bo według niego IT dużo zyska jak do niego wejdę. Cała rozmowa bardzo mnie podbudowała. Podjęłam decyzję, że walczę ostatni miesiąc i dopiero wtedy zrezygnuję.

Na drugi dzień po rozmowie z Radosławem Smilginem, miałam ostatnie spotkanie z moją mentorką. Spotkanie pożegnalne i podsumowujące mentoring. Opowiedziałam na nim o mojej rozmowie rekrutacyjnej w firmie szkoleniowej, o rozmowie ze Smilginem oraz o rozmowie rekrutacyjnej na testera, a także o tym, że moja trenerka z kursu, wciąż zachęca mnie i wpiera w tym by nie poddawać się i próbować dalej zostać testerem.

Mentorka jednak powiedziała, że powinnam wybrać pracę w szkoleniach. Zaskoczona zapytałam, dlaczego tak uważa, że przecież to ona powinna mnie wspierać i zachęcać właśnie do IT? Odpowiedziała mi, że ja lepiej wiem, co jest dla mnie najlepsze i idąc na tą rozmowę do branży szkoleniowej, tak naprawdę podjęłam już decyzję. Byłam trochę zawiedziona. Z jednej strony moja trenerka z kursu, Radosław Smilgin, a także moje serce skłaniają mnie ku testowaniu, a z drugiej mój rozum i moja mentorka każą mi odpuścić.

I w tym momencie zadzwonił telefon. Zapytałam, czy mogę przerwać spotkanie i odebrać. Odebrałam telefon i usłyszałam, że dostałam pracę jako tester oprogramowania! Dwie godziny później odebrałam telefon z ofertą pracy w szkoleniach. Co wybrałam?

Niedawno minął rok mojej pracy jako tester oprogramowania. Pracuję w małej firmie i jestem tam jedynym testerem. Mam bardzo zgrany i otwarty zespół, w który łatwo było mi wejść. Zawszę mogę liczyć na wsparcie programistów i pozostałych członków zespołu. Biorę udział w wielu projektach naraz i dzięki temu moja praca nie jest monotonna.

Jestem pewna, że testowanie to moja droga. Czuję to i uwielbiam. Dalej się także uczę i rozwijam poza pracą. Biorę udział w różnych szkoleniach, webinarach i wydarzeniach. Jestem silnie zmotywowana do poszerzania swojej wiedzy i umiejętności w obszarze testowania, bo daje mi to satysfakcję. Powoli uczę się także programowania, by w przyszłości spróbować testów automatyzujących. Czytam także książki ogólnorozwojowe np. „Atomowe nawyki. Drobne zmiany, niezwykłe efekty” Jamesa Clear.

Nie wyobrażam sobie obecnie pracy w innej branży niż IT. Podoba mi się tutaj właśnie to, że muszę się ciągle uczyć i rozwijać. Zawsze to lubiłam. Już na studiach zdecydowałam się na równoległe studiowanie dwóch kierunków. I pomyśleć, że uważałam, że zadowoli mnie pchanie wózka z dokumentami?

Udzieliłam kilku wywiadów o moim przebranżowieniu się, także na stronę mamopracuj.pl. A przecież kilka miesięcy wcześniej, czytając wywiad przebranżowionej testerki nie wierzyłam, że mi się uda, a co dopiero, że przeczytam na tej stronie wywiad ze mną!

Byłam także prelegentką na Women in IT Day organizowanym przez Future Collars, gdzie także opowiadałam o swoim przebranżowieniu i poznałam niesamowite kobiety.

Przez całą moją drogę do przebranżowienia się, a także teraz spotkałam i spotykam wiele osób, które mi pomagały, wspierały mnie dobrym słowem i radą. Postanowiłam, że ja także będę pomagać i dlatego zostałam mentorką w Fundacji Girls Code Fun.

Musiałam przebyć długą i wyboistą drogę aby znaleźć się tu, gdzie jestem. Pracowałam w wielu branżach, szukałam swojego miejsca, byłam „skoczkiem”. Czasem żałuję, że nie podjęłam się tej zmiany wcześniej, gdy pierwszy raz kolega programista namawiał mnie na przebranżowienie. Wtedy na pewno było łatwiej to zrobić, bo próg wejścia był niższy. Dzięki temu wcześniej byłabym w tym miejscu, gdzie teraz jestem i robiła to co lubię i co sprawia mi satysfakcję. Ale potem przychodzi refleksja, czy aby na pewno? Czy właśnie nie musiałam przebyć tej wyboistej drogi, która ukształtowała mnie taką jaką jestem teraz i czy nie musiałam przeżyć tego co przeżyłam, by odważyć się, zdobyć motywację, zaryzykować i zawalczyć o siebie. Z każdej wcześniejszej pracy wyniosłam takie umiejętności i doświadczenie, które w jakiś sposób pomaga mi w obecnej pracy.

Podsumowując moją historię, uważam, że warto wyjść ze swojej strefy komfortu i odważyć się zmienić coś w swoim życiu. Trzeba pamiętać, że przebranżowienie to proces, dlatego należy się do niego przygotować i go zaplanować. Dać sobie na niego odpowiednią ilość czasu. Nie poddawać się i otaczać się osobami, które będą nas wspierać i pomagać, bo chwil załamania i zwątpienia będzie wiele. Ale na końcu tej drogi czeka na nas nagroda, która jest warta tego wysiłku.

oryginalna pisownia zachowana

Podoba Ci się ta historia? Możesz oddać na nią swój głos w ramach konkursu w Projekcie Junior Tester, wybierając jedną z reakcji pod tym wpisem.

Autorzy historii, którzy zdobędą najwięcej głosów naszych czytelników, mogą zgarnąć wejściówkę na listopadową konferencję TestWarez 2024 lub indywidualny mentoring wraz z oceną CV.

Więcej o Projekcie Junior Tester >> tutaj <<

Wszystkie nasze wpisy i aktualizacje dotyczące konkursu znajdziecie na grupie FB Tester oprogramowania - jak nim zostać?

To powinno Cię zainteresować