Tester Zigi idzie na randkę

Tester Zigi idzie na randkę
Choć dla wielu może to być zaskoczenie, to testerzy, oprócz spotkań w Internecie, czasami chodzą również na spotkania "w realu". Czasami nawet spotykamy się z ludźmi spoza naszej branży i czasami musimy im opowiedzieć o tym, co robimy. Jak to może wyglądać?

Zigi po raz ostatni przed wyjściem przejrzał się w lustrze. Koszula, w którą ledwo się wcisnął, dość ciasno opinała się na jego brzuchu i to nie ze względu na rozbudowaną muskulaturę. Właściwie przypominał bardziej osobę mogącą reklamować serwis Oponeo, a nie magazyn dla aktywnych mężczyzn.

Może trzeba by się w końcu wziąć a siebie – pomyślał w duchu. W pracy wygląd nie był mu potrzebny do osiągania sukcesów, jednak teraz, gdy szedł na randkę, zdawał sobie sprawę z tego, że pierwsze wrażenie można wywrzeć tylko raz. Owszem, Zygfryd był świadomy swoich zalet: poczucie humoru, szczerość, cięte riposty. Wiedział, że sporo zyskuje u ludzi przy bliższym poznaniu, jednak pierwsza randka nie może okazać się ostatnią.

Kasię, którą poznał w Internecie, znał tylko z kilku zdjęć. Porozmawiali kilka razy o rzeczach błahych i prostych, ale i tak po poprawnej interpunkcji oraz zainteresowaniach i priorytetach życiowych Zigi uznał, że warto spotkać się z nią na żywo.

Kasia była w jego guście. Niższa od niego brunetka z prostymi długimi włosami. Lubiła czytać (co prawda romansidła, ale nikt nie jest doskonały), szyć oraz gotować. To ostatnie szło jej na tyle dobrze, że założyła bloga na ten temat, który planowała rozwijać. Oczywiście Zigi po szybkich testach eksploracyjnych znalazł sporo błędów i niedociągnięć, a user experience było jakimś żartem, ale uznał, że póki co te uwagi zostawi dla siebie. Najbardziej i tak cieszył się, że Kasia je mięso i nie w głowie jej ciągłe podróżowanie.

Co sam Zigi miał do zaoferowania? Jego tytuł Senior Software Engineer niewiele mu tutaj pomoże. Stabilna i dobrze płatna praca? Już prędzej. Godziny spędzone nad grami na Xboxie, też raczej zostawi dla siebie, natomiast ilością przeczytanych książek i zdobytą w ten sposób wiedzą na pewno zabłyśnie. Kondycja fizyczna nie była jego mocną stroną, natomiast przygotowując się do randki, jak do każdego innego spotkania, przeczytał kilka książek zarówno o mowie ciała, jak i o podrywaniu, wywieraniu wpływu i na wszelki wypadek o manipulacji. Był więc gotowy każdy przytyk w jego stronę zripostować lub obrócić na swoją korzyść.

Zygfryd wziął głęboki oddech, psiknął się perfumami i ruszył na spotkanie. Jadąc, zastanawiał się jaka będzie Kasia na żywo. Na zdjęciach wyglądała naprawdę ładnie i sprawiała wrażenie sympatycznej. Jednak sam po swoich zdjęciach Zygfryd wiedział, że nie zawsze oddawały one stan faktyczny. Z jednej strony wmawiał sam sobie, że wygląd nie jest przecież najważniejszy, z drugiej strony samemu wyglądając trochę jak ludzik Michelin, nie miał innego wyjścia.

Na miejscu był 30 minut przed czasem – czyli jak zwykle dużo za wcześnie, ale lepiej dmuchać na zimne. Dłuższą chwilę kręcił się po galerii handlowej, w której znajdowała się kawiarnia, z minuty na minutę będąc coraz bardziej zdenerwowanym. Tyle spotkań w pracy, gdzie był w stanie dyskutować z PM-ami, architektami i Lead Developerami na równym poziomie. Tyle czasu spędzonego na zarządzaniu i uczeniu zespołu testerskiego, a jednak tym razem wchodząc do kawiarni, czuł, że znajduje się daleko poza swoją strefą komfortu.

Zigi przystanął i rozejrzał się po sali. Dość szybko wypatrzył Kasię, która już piła kawę, siedząc przy stoliku pod ścianą. Wyglądała dokładnie tak, jak na zdjęciach. Zigi odetchnął z ulgą; czyli tylko on nieco "podrasował" zdjęcia. Wziął ostatni głęboki wdech i podszedł do stolika.

- Hej Kasia! – przywitał się zwyczajowo. Odruchowo usiadł naprzeciwko, po czym zastanowił się, czy nie lepiej było najpierw podać rękę, zamiast rozsiadać się jak król.

- O hej, jesteś już! – Kasia wydawała się naprawdę zadowolona z tego, że go widzi. – Fajnie, że udało się w końcu spotkać, co nie?

Głowa Zigiego już od początku pracowała na wysokich obrotach. Jego analityczny umysł analizował każde słowo i każdy gest Kasi. Czuł się nieco jak testerski Sherlock Holmes. Kasia miała na sobie spodnie jeansowe i koszulę. Osobiście Zigi wolał sukienki, ale rozumiał, że na pierwsze spotkanie Kasia nie miała powodu, żeby przesadnie się stroić. Chociaż dlaczego? Przecież ona też chciała wywrzeć dobre pierwsze wrażenie? Dlaczego więc nie ubrała się bardziej kobieco? Może chciała, żeby zwrócił uwagę na to, jaką jest osobą, a nie jak wygląda? Jej uśmiech wydawał się szczery i bardzo ładny. A co, jeśli to tylko przykrywka, żeby się dobrać do jego pieniędzy? W jednej z książek Zigi czytał o tego typu kobietach. A co, jeśli przyjście tutaj było jednak błędem? Zygfryd już dawno nie miał tylu nieuporządkowanych myśli na raz. Nie wiedział, co sądzić o tej całej sytuacji. Co miał robić, co mówić? Improwizować? To nie w jego stylu. W jednym momencie cała wiedza teoretyczna bez praktyki okazała się bezużyteczna.

- Taaak – wymamrotał w końcu. - W końcu spotkanie w realu.

Realu?? – Zigi zganił sam siebie w myślach. Taki oklepany tekst na dzień dobry?

- Myślałam, że wy pracujący w IT nie macie nic przeciwko spędzania całych godzin "nie w realu"? – rzuciła Kasia, po czym pociągnęła kolejny łyk kawy z filiżanki. - Czym Ty się w ogóle zajmujesz?

Oho! Prosto do sedna! Zigi lubił bezpośredniość, bez zbędnych small talków o niczym.

- Wiesz co, pozwól, że wezmę sobie kawę i zaraz Ci wszystko opowiem, ok? - Tak, jest! Przejąć inicjatywę, pokazać, że ma się własne zdanie i nie dać się omamić! Zigi był dumny ze swojej reakcji. – Co pijesz?

- Kawę latte na mleku sojowym.

Pierwszy zgrzyt. Dla Zygfryda ten napój w niczym nie przypominał kawy. W ogóle dziwił się, jak coś takiego można pić. Podszedł do lady i po chwili wrócił ze swoim napojem.

- Wziąłem zwykłą średnią czarną kawę – powiedział, sadowiąc się wygodnie na krześle. - Wychodzę z tradycyjnego założenia, że kawa nie po to jest czarna, żeby ją zabielać i nie po to jest gorzka, żeby ją słodzić.

Kasia uśmiechnęła się na te słowa. Oczywiście Zygfryd miał ten tekst już wcześniej przygotowany. Spodziewał się takiej reakcji, więc widząc uśmiech na twarzy swojej towarzyszki, powoli napięcie zaczynało z niego schodzić.

- W innych sprawach też jesteś tradycjonalistą? – zagadnęła.

W głowie Zigiego znów ruszyła cała machineria. Co ona ma na myśli? Co Zigi sądzi o małżeństwie? Co sądzi o równości płci? Mózg pracował na najwyższych obrotach i to bez dopalaczy, którymi posługiwał się Jakub Wędrowycz. Może jej chodzi o podział obowiązków albo o ubiór, albo – napięcie w ciele Zigiego sięgnęło zenitu – jej chodzi o sek...

- Chodzi mi o jedzenie – z głębokiego zamysłu wyrwał go głos z naprzeciwka. – Wiesz przecież, że prowadzę bloga o jedzeniu, a ani schabowego, ani mizerii tam nie znajdziesz.

- Nie, nie, spokojnie – Zigi powoli wracał na swoje normalne tory. – Lubię eksperymentować... w jedzeniu – dodał szybko, tak, aby wypowiedź nie brzmiała dwuznacznie.

- O, to dobrze – odparła Katarzyna. – Gdybyś gustował tylko w tradycyjnej polskiej kuchni, to chyba byśmy się nie dogadali.

- O to się nie martw – Zigi poklepał się po brzuchu. – Jak widzisz, dobre jedzenie nie jest mi obce.

Tak jest! Obrócić swoją przywarę w żart! Teraz problem tuszy Zigiego był już poruszony, obgadany i zamknięty.

- Oj nie przejmuj się! – Kasia machnęła ręką. – Kochanego ciałka nigdy nie za wiele, prawda?

- Prawda – odparł Zigi.

- No, chyba że chodziłoby o mnie, zaakceptowałbyś nieco „większą” kobietę?

Zigiego po raz kolejny zamurowało. Coraz bardziej żałował, że poszedł na randkę. Jak wybrnąć z tej sytuacji? Jak odpowiedzieć, żeby było prawdziwie, śmiesznie i inteligentnie jednocześnie?

- Oj, żartuję! – Po raz kolejny z opresji wybawił go głos Kasi. – Zawsze lubię tym pytaniem podręczyć sobie facetów, macie wtedy taką nietęgą minę! – Dodała, wybitnie rozbawiona zaistniałą sytuacją. – No to opowiadaj – kontynuowała – Czym się zajmujesz w tym IT?

- Jestem testerem oprogramowania – Zigi po raz kolejny zaczynał odzyskiwać stabilność emocjonalną. – Sprawdzam, czy rzeczy działają tak, jak powinny.

- O, brzmi ciekawie – Katarzyna zainteresowała się tematem. – A to nie jest tak, że to oczywiste, że np. w sklepie internetowym kupujemy rzeczy?

O naiwna! - pomyślał Zigi i z politowaniem spojrzał na swoją randkę. Jak Ty mało wiesz o IT. Nic nie wiesz o usability, a API to pewnie dla Ciebie jakiś krem do rąk. Gdybyś Ty wiedziała, co przechodzę w pracy, patrząc na, pożal się Boże, wymagania, te wszystkie niedziałające pipeliny, to zdałabyś sobie sprawę, że nic nie jest takie oczywiste, jak Ci się wydaje!

- No nie do końca – odparł Zigi i sięgnął po widelczyk do ciasta. – Zobacz, ten widelczyk jest dość mały i ma 2 ząbki co nie?

- No tak – odparła Kasia.

- No widzisz, a skąd wiesz, że on powinien tak wyglądać?

Kasia wyglądała, na zdezorientowaną.

- No... a jak miałby wyglądać?

- A widzisz – kontynuował Zigi. - Ktoś musiał sobie zadać pytanie, jak taki widelczyk powinien wyglądać, ile powinien ważyć i ile mieć ząbków, żeby nadawał się do jedzenia ciasta i tak dalej. Później jakiś tester w testowni widelczyków dostał taki dokument opisujący widelczyk i musiał sprawdzić, czy ten model, który testuje, odpowiada temu, co tam było napisane. Oczywiście później musiał sprawdzić, czy takim widelczykiem się w ogóle wygodnie je ciasto, czy dobrze leży w dłoni itp. itd.

- No ale jakby ten widelec był większy, to też bym dała radę zjeść nim ciasto!

- No tak, ale wtedy wyglądałby mniej estetycznie.

- A co za różnica czy miałby 2 ząbki, czy 3?

- 3 ząbki musiałyby być bardzo malutkie, a przez to łatwiej mogłyby się wyłamać.

- Ja w sumie wolałabym, żeby był większy, tak to za często muszę nim wachlować.

- Widać, chcą, żebyśmy wolniej jedli.

- Ten mały widelec często wypada mi z rąk na podłogę, w sumie mogłyby być większe.

Zygfryd powoli żałował, że do przykładu wybrał ten widelczyk.

- To tylko przykład – odparł. - Chciałem Ci pokazać, że nawet testowanie takiego prostego widelczyka nie jest takie oczywiste. Co dopiero skomplikowane systemy IT, sklepy internetowe czy inne E-commerce.

- Co to jest E-commerce? – zapytała Kasia.

- Oj, to takie określenie z naszej branży, nic ciekawego – odparł Zigi. W głębi duszy zaliczył sobie kolejny punkty, za pokazanie, że pracuje z "tajemniczymi technologiami", które są znane tylko nielicznym, co czyni go profesjonalistą.

- A to nie jest tak, że to testowanie jest bardzo proste i każdy może zostać testerem? – zagadnęła.

Zigiemu nie wiadomo, który już raz dzisiaj przeszły ciarki po całym ciele. Czy to był atak, przytyk w jego stronę, że jednak nie jest tak wyjątkowy, na jakiego się kreował? Z jednej strony próg wejścia był niski, jednak kiedy pomyślał o testach niefunkcjonalnych, bazach danych, chmurze i automatach, to nagle czar prostoty znikał.

- Gdyby było proste, to by nam tyle nie płacili – nieco zdesperowany zagrał ostatnią kartą, jaką miał w rękawie, czyli zarobki w branży IT. – Mogę spokojnie spłacać kredyt i dalej żyć na w miarę dobrym poziomie.

- Skoro musiałeś wziąć kredyt, to może jednak w tym IT nie płacą Wam wcale tak dobrze? – wtrąciła Kasia.

Zigi miał dość. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz zapomniał języka w gębie. Ta cała randka szła zupełnie nie w tym kierunku, w którym by sobie życzył. Czuł się jak student, okładany pytaniami na egzaminie. Jego poczucie humoru i cięte riposty, z których podobno był znany, nawet nie miały okazji, żeby zaistnieć. Dla niego ta randka była skończona. Już więcej się na żadną nie umówi. Trochę żałował, że nie poszedł na kurs komunikacji, który w pracy, oferował mu dział HR. Jego strefa komfortu, znajdowała się daleko teraz od kawiarni, gdzie wpatrzony w brązowe oczy Kasi, siedział bezradny tester oprogramowania.
 

To powinno Cię zainteresować