W automatyzacji dominują dwie strategie. Są ci, którzy decydują się na automatyzowanie każdego jednego elementu mając przekonanie, że to nie może się nie opłacać. Są i ci, którzy automatyzację postrzegają jako zbędny i niepotrzebny koszt. Oba podejścia są oczywiście skrajne i nigdy nie będą dobrym rozwiązaniem.
"Automatyzuj wszystko". Kiedy w testowaniu podejmujemy decyzję o szerokiej automatyzacji, to działania standardowo wykonywane przez ludzi przekuwane są w automaty. W wielu przypadkach to poważna optymalizacja i możliwość eliminacji powtarzalnej pracy.
Takie podejście będzie stosowane wszędzie tam, gdzie:
- znacząco rosną koszty pracy człowieka,
- nie ma pracowników, którzy mogliby wykonywać pracę ręcznie,
- ryzyko pomyłki człowieka jest zbyt duże i może prowadzić do katastrofy.
Musimy jednak uświadomić sobie, że łatwo przekroczyć niewidoczną granicę między czerpaniem korzyści z automatyzacji a wygenerowaniem strat, przekraczających koszty pracy manualnej.
Drugie podejście to "nic nie rób automatycznie". Wszystkie czynności zostawiamy człowiekowi. I te ciekawe, i kreatywne, i te nudne, i powtarzalne. Brak automatyzacji wynika z braku świadomości, że automatyzacja jest możliwa i można ją przyrównać do człowieka pierwotnego, który dopiero odkrywa, że istnieją narzędzia, które zoptymalizują wykonywane czynności.
Manualne wykonywanie pracy związane jest więc często z brakiem świadomości wartości automatyzacji i dostępnością "tanich" pracowników mogących wykonywać pracę.
Tu również istnieje pułapka, że brak automatyzacji i użycia narzędzi to często mniejsza efektywność i ryzyko wyparcia nas z rynku przez podmioty optymalizujące.
Świat IT silnie prze w kierunku automatyzacji, po drodze tracąc z oka to co najważniejsze, czyli doświadczenie końcowego odbiorcy oprogramowania - człowieka. Wiele innych sektorów i branż ma przed sobą decyzję o automatyzacji albo przeszło już tę drogę i zawróciło, odbijając się od ściany oczekiwań. Doskonałym przykładem jest marketing, który wprowadził innowację w postaci odbierania telefonów przez... człowieka. Doszli do wniosku, że automatyzacja w postaci nagranego głosu i niezliczonych ścieżek wyboru obniża im wyniki. Prawdopodobnie większość kierowników w firmach IT jeszcze nie doszło do podobnego wniosku. Inwestują w automatyzację i nie mają jeszcze pewności, co tracą. A mogą tracić jakość, która przełoży się na liczbę klientów. To może być wyeliminowanie wartościowych pracowników, którzy nie chcą ślepo podążać ścieżką pisania kodu do testowania kodu.
Podobnie jest z kierownikami, którzy odrzucają automatyzację, w ten sposób zamykając swoim podwładnym ścieżki rozwoju i zmuszając ich do wykonywania pracy poniżej kompetencji. To również przekłada się na pogorszenie jakości i rotację pracowników.
Rozwiązaniem jest wynalezienie złotego środka, który będzie równowagą między kosztami pracy (automatycznej lub manualnej), zadowoleniem interesariuszy (zarówno pracowników, jak i klientów) i budżetem. Nigdy nie powinniśmy popadać w skrajności i zawsze można zdecydować się na wdrożenie pewnego procentu automatyzacji.